wtorek, 21 kwietnia 2015

Tak mi źle, tak mi źle, tak mi szaro...

...śpiewano w Wojnie domowej, a ja przewrotnie - wbrew rozchwianej kwietniowej pogodzie - o radości. 

Przede wszystkim internety (ewidentnie na pokuszenie ludzi wymyślone) podczas mego surfowania  wyrzuciły mi na brzeg taki oto nieposiadany egzemplarz świeczkowy z mojej kolekcji:

radość jest uczuciem szczęścia, które składa się
z ukontentowania, przyjemności i satysfakcji

Ucieszyłam się widokiem, kartę przeglądarki zamknęłam, bo pożyteczniejsze zajęcia czekały, a tu wyskoczył mi znienacka tekst profesora Kadłubka o tym, skond sie wziyny bombony. Tekst w całości zacny, ale pozwolę sobie zacytować tylko fragment:
A czamu gynau we dalekij Portugalii bombony zaczyny coś do mie znaczyć? Bo kożdy tam rano godo: „Bom dia!”, choby śpiywali i podskakiwali: „Bom dia!” Naokoło sie słyszy, „bom dia!”, czyli „dziyń dobry!”. Taki słowo choby bombon w gymbie. Taki słowo, kerym sie do bezma zaczarować dziyń, zaczarować samym klangiym „bom”. Dziyń mo być jak bombon: smaczny i przijymny. Dziyń mo sie miynić smakami, mo sie dobrze zaczońć i mo sie dobrze skończyć. Dziyń mo być słodki jak kusik szwarnyj Angeliki. Dnia sie mo fest chcieć – jak bajtle chcom bombonow. Do dnia sie mo wyciogać rynce. Tak jak je bajtle wyciongały do biksy z bombonami, kero stoła na byfyju u moji omy. Do tego kożdy dziyń mo być czymś inkszym i niyspodziywanym – tak jak kożdy bombon trocha inakszyj smakuje.
(A czemu właśnie w dalekiej Portugalii cukierki zaczęły coś dla mnie znaczyć? Bo każdy tam rano mówi: "Bom dia!", jakby śpiewali i podskakiwali: "Bom dia!" Naokoło się słyszy, "bom dia!", czyli "dzień dobry!". Takie słowo jest jak cukierek w buzi. Takie słowo, którym da się zaczarować dzień, zaczarować samym dźwiękiem "bom". Dzień ma być jak cukierek: smaczny i przyjemny. Dzień ma się mienić smakami, ma się dobrze zacząć i ma się dobrze skończyć. Dzień ma być słodki jak całus ślicznej Anielki. Dnia ma się bardzo chcieć - tak jak dzieciaki chcą cukierków. Do dnia się ma wyciągać ręce. Tak jak je dzieciaki wyciągały do puszki z cukierkami, która stała na kredensie u mojej babci. Do tego każdy dzień ma być czymś innym i niespodziewanym - tak jak każdy cukierek trochę inaczej smakuje.)

Każde dziecko jest uczone, że słodycze są "na potem". Po obiedzie, po szkole, po odrobieniu zadania, po wizycie u dentysty, po... Słusznie to i naukowo, cukier wbrew pozorom nie krzepi, problem jest jednak w tym, że nawet jeśli unikniemy w dzieciństwie próchnicy i zbędnych kalorii, to schemat myślenia zostaje. O ile dobrze jest, gdy mały Jaś odmówi sobie czekolady przed obiadem, to już bardzo jest źle, kiedy dorosły Jan zamiast kolacji z żoną wybierze nadgodziny.

Ukontentowanie płynące z tego, co znowu jest mi dawane, kiedy budzę się rano. Przyjemność z robienia rzeczy, które będę tego dnia robić - i wiem, nie każda czynność budzi dziki entuzjazm, ale nawet sprzątanie łazienki ma przyjemny efekt w postaci kąpieli w czystym pomieszczeniu; nawet najmniej satysfakcjonująca praca ma swoje blaski, nie tylko cienie. Satysfakcja - zrobiłam coś dobrze; coś zadziałało; coś się rozwija: projekt, inni ludzie, ja sama... Jeśli o tym pamiętamy, poranki zaczynają być przyjemne jak kusik szwarnego Achima. 

Zazwyczaj jednak o tym zapominamy (na czele z niżej podpisaną) i rankiem marzy nam się jedynie kawa...
Gdyby ludzie mieli wyskakiwać z łóżek, spalibyśmy w tosterach.
...o kawie jednak następnym razem.

4 komentarze:

  1. Żółty i Radość - bardzo lubię!

    OdpowiedzUsuń
  2. taaa... bo Żona też bywa "na potem" - gorzej,
    gdy się okaże że Ona już "wcześniej" sobie
    zorganizowała życie po swojemu... ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, potem są różne takie smutne sprawy... dlatego i cukierkami, i czasem trzeba się posługiwać z odpowiednią umiejętnością ;-)

      Usuń