wtorek, 14 kwietnia 2015

Piotra Żyłki sposób na telemarketerów

Post niniejszy miał się pojawić w okresie świątecznym, gdyż wtedy mam jedną z nielicznych okazji, by skorzystać z dobrodziejstw telewizji. Zazwyczaj ta możliwość jest spychana na boczny tor, bo w programie nieustannie panowie i panie, którzy w przerwach pomiędzy kolejnymi blokami reklamowymi boleją nad tym, że święta (wszelakie, niepotrzebne skreślić) nam się komercjalizują, prawda, społeczeństwo, prawda, nie dostrzega, brak, prawda, refleksji głębszej.
O refleksję głębszą trudno, kiedy stacje tv leją krokodyle łzy, zamiast nakarmić nas czymś pożywniejszym niż żywe kultury bakterii w środku polecanym przez Hortensjową. Tegoroczny świąteczny program wciąż leżałby mi na żołądku, gdyby nie film Sęp, obejrzany kilka dni przed Wielkanocą.
Zanim o treści, co nieco o formie.
Film polski z 2012 roku, kryminał. W obsadzie plejada gwiazd: Fronczewski, Olbrychski, Seweryn, Grabowski i w głównej roli - Żebrowski. Reżyser: Eugeniusz Korin, który jako twórca teatralny mierzył się z Dostojewskim, Mrożkiem, Szekspirem, Woody Allenem, Czechowem i innymi. Choć to rzecz gustu, według mnie dobrze zbalansowane proporcje teatralno-filmowe. Postaci, które na scenie mogłyby wydawać się sztuczne, są emocjonalne i żywe. Fabuła fantastycznie zbudowana, którą źle zrobione kino mogło łatwo spłycić do zabili go i uciekł - uszlachetniona świetnym montażem, doskonałą grą aktorów i dynamiką akcji. 
Akcja zaś przyprawia o szybsze bicie serca: niewydolny (?) wymiar sprawiedliwości pozwala na ucieczki kolejnych niebezpiecznych przestępców, niewydolny system opieki medycznej i, niestety, genetyka nie pozwala uratować niewinnego dziecka... Oburzamy się, martwimy, siedzimy jak na szpilkach, podczas gdy działania polskich służb stają się coraz bardziej zagmatwane. Tracimy orientację: kto tu jest dobrym, a kto złym gliną? 

Niełatwo wejść do środka systemu... nie tylko komputerowego
Nie chcę Wam psuć przyjemności obejrzenia tego filmu, nie mogę więc napisać za wiele, choć mądrej głowie dość dwie słowie
Litera prawa bywa z konieczności jednoznaczna, a przez to nader surowa, dlatego jego bezrefleksyjne stosowanie wydaje mi się nieludzkie. Każdy sąd ma prawo do odpowiedniej interpretacji i dostosowania przepisów do danej sytuacji. Czy jednak tworzący się w systemie nowotwór (czyli elementy systemu działające mu wbrew) może być receptą na niewydolność prawa?
Czy życie każdego człowieka jest warte tyle samo?  Z odrazą odwracamy się od mordercy, z litością pochylamy nad chorym dzieckiem; ze złością pytamy tego niesprawiedliwego Boga, który zabiera to drugie, a pozwala żyć pierwszemu - dlaczego?
Co zrobiłbyś, gdyby zostało ci kilka godzin - dni - miesięcy - lat życia? Komu lub czemu byś je poświęcił? Jak podejmowałbyś decyzje z tą świadomością? A skąd wiesz, ile ci zostało?
Ja nie wiem i między innymi dlatego podziwiam wyśmiewaną w internetach tablicę Wolina (głównego bohatera). Wolin nie tylko nie porzucił swojej pasji, ale żyjąc nią, związał w pewien intelektualno-emocjonalny sposób swoje życie zawodowe. Dzięki niej był tym, kim stać się chciał od dziecka, szedł za tym, co mówiło mu o nim samym jego marzenie. Oczywiście, jako quasi-amerykański chwyt tablica zadziałała kiepsko, rozumiem zniesmaczenie widzów, którzy spodziewali się, że Wolin dzięki swym zapiskom odkryje w pięć ostatnich minut filmu całą intrygę. Ale to nie jest amerykańskie kino, na całe szczęście.

Żebrowski i tablica - wg dziennikarzy filmowych zasłużyli na Węża 2014
w kategorii Najgorszy duet na ekranie. Bardzo, bardzo niesprawiedliwa nagroda....
Całość filmu, a zwłaszcza jego wymowę podkreśliła główna rola kobieca - obecność w obsadzie Ani Przybylskiej po latach okazała się słodko-gorzka, ale tym bardziej wzmocniła przekaz. Przekaz niełatwy, zadający pytania, niejednoznaczny. Pytania o wartość życia i wartość śmierci: cieszę się, że zadano mi je w takim, a nie innym czasie.

Za Fronczewskiego mundurem sztrachecle sznurem...


Zgodnie z moim własnym chińskim chłytem materkindodym na zakończenie przedstawię wam Piotra Żyłki sposób na telemarketerów:

[T] Dzień dobry, dzwonię do pana z bardzo dobrą nowiną...
[PŻ] Tak, wiem, Jezus żyje - coś jeszcze?
[T] *bip* *bip* *bip*

Absolutnie nic więcej - półtora tygodnia temu kolejny raz się o tym przekonaliśmy. Wesołego po-Świętach!

1 komentarz:

  1. Za Panem Piotrem, nawet bez munduru, jakkolwiek to zabrzmi, ja także sznurem... ;-) Nie widziałam, zaciekawił mnie...

    OdpowiedzUsuń