Kolejny punkt wyzwania filmowego, kolejne propozycje.
Niewiele jest seriali, które widziałam w całości - jeszcze mniej takich, które z czystym sumieniem mogę polecić.
Trzymała mnie przy ekranie komputera postać socjopatycznego doktora House'a, covery broadway'owskich - i innych - hitów w Glee (wbrew zbliżającej się do dna fabule; może dzięki kilku naprawdę dobrze zarysowanym postaciom?), społeczność Głuchych w Switched at Birth, ciekawie adaptowane baśniowe motywy w Grimmie i Once upon a time (ten akurat zarzuciłam po jednym sezonie z braku mocy przerobowej, ale stale od tych czterech lat mam go na liście na luźniejszy czas...).
Aktualne podium to:
III - Kości (Bones)
Szkielet (nomen omen) fabuły jest bardzo prosty: agent FBI Seeley Booth rozwiązuje zagadki kryminalne, korzystając z pomocy naukowców z Instytutu Jeffersona - ich wspólnym zadaniem jest złapać mordercę. Dlaczego serial nie znudził się jeszcze milionom widzów na całym świecie i z zainteresowaniem śledzą dziesiąty już sezon?
"Bones" na nutę retro |
Ponieważ każdy z bohaterów ma swoje wady, zalety... i pasję. Jeśli na ekranie pojawia się entomolog, to taki, który pozwoli rozwinąć się na/w swoim karku larwie jakiejś rzadkiej muchy, jeśli artystka - będzie tworzyć niesamowite odwzorowania ludzkich czaszek i twarzy, budynków, miejsc. Nie są w swoich talentach idealni: czołowa antropolog, która wie wszystko o ludzkich zachowaniach, nie potrafi odnaleźć się nie tylko w społeczeństwie, ale i we własnym zespole - który na szczęście akceptuje ją taką, jaka jest. Ponieważ właśnie i o tym traktuje serial - o akceptacji, o miłości (na różnych poziomach), o trudnych wyborach, o wierze, o rodzinach, o świecie dookoła nas. I o ile może nieraz więcej w nim fiction niż science, to przyjemnie jest wraz z bohaterami ciągle odpowiadać na przeróżne (nie tylko naukowe) pytania.
Ponieważ... pojawiają się (co jakiś czas) świetne czarne charaktery - szkoda, że tak rzadko.
II - Agenci T.A.R.C.Z.Y. (Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.)
Phil Coulson i jego drużyna |
Serial dość świeży, w połowie swego drugiego sezonu, ale każdy, kto zna uniwersum Marvela (Iron Man, Kapitan Ameryka, Hulk, te klimaty...) wie, czego się spodziewać. Mnóstwo nowoczesnej technologii i ponadczasowego szyku, niejednowymiarowe postaci, zrywane i budowane na nowo więzi, niesamowite dary i talenty, nieustannie podejmowane ryzyko - jego zyski i koszty.
I - Fringe. Na granicy światów (Fringe)
Fringe Team |
Jesteś młodą agentką FBI: masz ciekawą pracę, w której się spełniasz, masz partnera, któremu ufasz (i, choć to wbrew regułom służb specjalnych - kochasz). Wszystko idzie świetnie, dopóki się nie okazuje, że świat, w którym żyjesz, nie działa tak jak trzeba. Zdarzają się rzeczy niewytłumaczalne, a twój szef nagle odkrywa przed tobą, że to dopiero początek. Dopóki twój partner nie zginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a ty już nie będziesz wiedzieć, czy masz przestać ufać światu, partnerowi, sobie samej...
Czy szalony naukowiec, po siedemnastu latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym, może okazać się czułym ojcem i błyskotliwym ekspertem FBI?
Czy można zacząć od nowa, zostawiając za sobą lata strachu, bólu i eksperymentów na innych i sobie samym?
Kim jesteś i kim możesz być? Co zrobisz, jeśli staniesz twarzą w twarz z sobą samym i nie spodoba ci się to, co zobaczysz?
To nie koniec pytań, które stawiają sobie bohaterowie serialu i jego widzowie. To początek odpowiedzi na najważniejszą z kwestii poruszanych przez wszystkie trzy zwycięskie seriale: czym jest rodzina.
Znak przebaczenia |
W obliczu tego, że nieustannie eksperci biją na alarm w związku z obserwacją rozpadu więzi międzyludzkich i obwiniają o to głównie mediów, zaskakuje mnie ciągła gotowość twórców seriali do tego, by pokazywać, jak ważne jest budowanie relacji. Jak uzdrawiające jest przebaczenie, jak często uczucia wymykają się logice, jak cenne jest poświęcenie. Tym większy szacunek do twórców Fringe mam, kiedy widzę tę treść opakowaną w genialnie splecioną fabułę. Gdy faktycznie budzą się we mnie emocje tak silne, że nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, kiedy zachwycam się zarówno warsztatem jak i zawartością. Wspaniała obsada (John Noble, Leonard Nimoy, Anna Torv, Joshua Jackson, Lance Reddick i in.) jest smakowitą wisienką na torcie, zwłaszcza spektakularna rola Johna Noble'a jako szalonego Waltera Bishopa
Skończyła się już emisja Fringe: dostali i wykorzystali do ostatniej minuty całe cztery i pół sezonu.
Jako podsumowanie - filmik fanowski, który zdobył moje serce idealnym (oczywiście z przymrużeniem oka) dopasowaniem motywów muzycznych do bohaterów. Przejdźcie nad jakością wideo do porządku dziennego, bo oto przed Wami drużyna marzeń:
Powiecie: seriale to strata czasu, a ja potwierdzę, myśląc o tym, ile minut i godzin spełzło na tych, które nie były warte poświęconych im chwil. Ale pewnego dnia, kiedy już urządzę swoją prywatną salę kinową, na honorowej półeczce stanie (oczywiście obok paru innych, co najmniej równie ważnych pudełek) Fringe.
BB <3 PHILINDA <3 POLIVIA <3
OdpowiedzUsuńŚwietny wybór! Też lubię seriale o Rodzinach..., może trochę dziwnych, posklejanych i zakręconych, ale która taka nie jest? ;-)